W środę inwestorzy odreagowali informacje z wtorku, wierząc w to, że Chińczycy mają sytuację pod kontrolą. Tymczasem przypadki zakażenia wirusem zaczynają pojawiać się w innych krajach, a władze zdecydowały się wczoraj wieczorem „zamknąć” 11 milionowe miasto (!) Wuhan wprowadzając w nim kwarantannę. Teoretycznie do sygnał, że Chiny podchodzą do sprawy rzeczowo, ale z drugiej strony dowód na to, że problem może być znacznie bardziej poważny. Niemniej tak jak wczoraj pisałem, wydaje się, że wiele rozstrzygnie się za kilkanaście dni, kiedy to zobaczymy jaka jest sytuacja po obchodach chińskiego Nowego Roku. Na razie rynek wciąż selektywnie podchodzi do sytuacji – słabo wyglądają chińskie aktywa, a na globalnych rynkach potaniała ropa naftowa, oraz zyskał jen. Reszta przestrzeni FX kieruje się swoimi prawami, w których dominują spekulacje wokół posunięć banków centralnych. Spadek prawdopodobieństwa luzowania polityki na najbliższym posiedzeniu wypchnął w ostatnich dniach w górę notowania funta, a dzisiaj wsparł notowania dolara australijskiego. Na drugim biegunie znalazł się natomiast dolar kanadyjski i może dołączyć do niego frank (niezależnie od przepływów do tzw. bezpiecznych przystani). Wczoraj pojawiły się spekulacje o interwencjach SNB, a dzisiaj szef tej instytucji powiedział, że nie zawaha się obniżyć stóp procentowych w razie potrzeby. Dla rynków to sygnał, że SNB pozostaje w grze mimo faktu, że kilkanaście dni temu USA dopisały Szwajcarię do listy walutowych manipulatorów.
Dzisiaj w centrum uwagi znajdzie się posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Tyle, że przekaz może być nudny. Inwestorzy będą chcieli doszukać się potwierdzeń dla tezy, że europejska gospodarka ubiła dno i można spodziewać się jej odbicia, ale nie jestem pewien, czy decydenci zakomunikują to w przekonywujący sposób. Wciąż zbyt wiele jest niewiadomych.